W ubiegły
piątek byłam w szpitalu. Ciekawa historia, zaczęła się wtedy gdy przyjechało
pogotowie oczywiście ratownicy zaczęli do mnie mówić głośno ( bo przecież
jestem głucha ) oni byli pierwszymi osobami których udało
mi się z edukować . W karetce latały mi nogi, więc sanitariusz dostawał
co raz ode mnie. Przeprosiłam i wytłumaczyłam .
W szpitalu najpierw czekałam chwile, aż mogłam się zarejstrować. A to
ciekawa metoda rejstracji bo wskazywałam na alfabecie moje dane a znajoma
wpisywała. Gdy przyszła pora na podpis wspomnę, że nie mam podpisu moja znajoma
podpisała za mnie. Po dłuższej chwili zrobili mi badania, a to wyglądało tak,
że bardzo miła Pani pomogła mojej znajomej przesiąść mnie na łóżko. Następnie chwile poczekałam i przyjęli mnie
na oddział chyba taki ogólny. Byłam
najmłodszą z pacjentek, ze względu na
niepełnosprawność wszyscy chcieli mnie przepuszczać, wtedy sobie pomyślałam że
ja mam przynajmniej wygodne siedzenie i nie muszę stać. Po drugie jak już
pisałam jestem najmłodszą na izbie przyjęć . Minęły chyba dwie godziny zanim
przyszedł po raz pierwszy lekarz na początku nie wiedział jak do mnie podejść,
ale od razu zaczęłam wskazywać na tablicy odpowiedź na pytanie lekarza „co mi
jest??”. Zlecił kolejne badania , pierwsze było USG, które było na leżąco i
trochę im nie podobało się. Później musiałam zrobić rentgen na stojąco to było
wyzwanie. Na szczęście znów trafiłam na bardzo życzliwą Panią, która nam
pomogła. Byłam trzymana przez moją znajomą i siostrę po bokach. W pewnym
momencie myślałam, że zostanę na noc w szpitalu, ale jakimś cudem udało się
tego uniknąć. Bardzo dziękuje tym ludziom za pomoc i życzliwość.